Szybka ścieżka będzie szybsza

© Materiały prasowe
© Materiały prasowe 94
Nazwa „szybka ścieżka” zobowiązuje. A takie właśnie miano nadano Poddziałaniu 1.1.1 PO IR, sygnalizując, że dzięki niemu małe firmy niemal błyskawicznie i przy minimum formalności otrzymają unijne dofinansowanie na bardzo innowacyjne projekty. Czy jednak „szybka ścieżka” rzeczywiście jest taka szybka?
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2017 (24)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Złożyliśmy wniosek w konkursie tego programu pod koniec lipca 2016 r. Zgodnie z założeniami „szybkiej ścieżki” jego pełna ocena powinna zakończyć się w ciągu dwóch miesięcy – wspomina Mateusz Kuszner ze spółki technologicznej Indoor­Navi. – Oczekiwaliśmy więc wyniku pod koniec września. Tymczasem dopiero pod koniec października uczestniczyliśmy w panelu ekspertów (to drugi etap oceny projektów w programach prowadzonych przez NCBR, pierwszym jest ocena samych wniosków – od red.), a wyniki konkursu ogłoszono w połowie listopada. 

Firma Kusznera planowała, że rozpocznie realizację swojego projektu w październiku 2016 r. Ostatecznie wystartowała z nim w lutym 2017 r. (wart jest ponad 2,4 mln zł, a dofinansowanie uzyskane w ramach Poddziałania 1.1.1 Programu Operacyjnego Innowacyjny Rozwój to ponad 1,7 mln zł). 

Cztery miesiące poślizgu mogą nie wydawać się wielkim problemem, ale wiele zależy od tego, czego dotyczy projekt. IndoorNavi tworzy technologię, która, jak to opisuje Kuszner, „daje informację o lokalizacji ludzi i obiektów w ramach określonego obszaru, czyli coś na kształt własnego systemu GPS”. Tutaj chodzi jednak nie tylko o ciągłe monitorowanie, ale też o dynamiczne przydzielanie zadań czy raportowanie wykonanych prac. Potencjalnych zastosowań takiego rozwiązania jest wiele – np. w systemach zarządzania rozmaitymi procesami w przedsiębiorstwach, aby były mniej czasochłonne czy kosztowne i zarazem bezpieczniejsze (np. procesy produkcyjne). 

Dziedzina, w której działa IndoorNavi, to jedna najbardziej perspektywicznych branż, a jednocześnie taka, w której nie ma wysokich barier wejścia. Tym bardziej więc postęp technologiczny odbywa się tu w oszałamiającym tempie. Na tym rynku konkuruje ze sobą wiele małych firm, które wręcz czyhają, by skorzystać z szans, jakie stwarzają im globalne trendy. Trzeba więc bardzo szybko reagować na wyzwania (jak choćby strategie ogłaszane przez światowe giganty), łapać okazje i być elastycznym. Każdy miesiąc od momentu ogłoszenia przez dany koncern swoich planów czy upublicznienia osiągnięć jest na wagę złota. 

Gdy chętnych jest wielu

Takich poślizgów na „szybkiej ścieżce”, jak w przypadku konkursu z lipca 2016 r., było więcej. Co na to Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR)? – Opóźnienia, w tym nawet kilkumiesięczne, faktycznie się zdarzały – przyznaje Anna Ostapczuk, dyrektor działu zarządzania programami w NCBR, i wyjaśnia, że dotyczyły one tych naborów, w których wpływało wyjątkowo dużo wniosków – w rekordowych miesiącach ich liczba sięgała 600. Teraz, jak zapewnia, opóźnień już nie ma, chociaż ryzyko, że w przyszłości mogą znów wystąpić, nadal istnieje. Choć może mniejsze, bo Centrum podjęło działania mające proces naboru usprawnić. 

– Czas oceny systematycznie się skraca, gdyż wprowadzamy nowe rozwiązania, np. uprościliśmy wniosek o dofinansowanie, wymagamy mniejszej liczby załączników – opisuje Ostapczuk. 

Wcześniej bardzo wiele aplikacji (nawet 90 proc.) wymagało korekty już na etapie oceny formalnej i było odsyłanych do wnioskodawców. Kolejna ważna zmiana zaszła w procesie oceny merytorycznej – zniknęła tzw. ocena recenzencka (eksperci przyznawali wnioskom punkty na podstawie ich lektury), a zastąpił ją tzw. prepanel. Polega on na tym, że eksperci wraz z urzędnikami NCBR odwiedzają wnioskodawcę w miejscu potencjalnej realizacji projektu. Drugim etapem oceny merytorycznej jest nadal ocena panelowa – spotkanie ekspertów z wnioskodawcą organizowane w siedzibie NCBR. 

Jak dużo czasu zajmują czynności związane z podpisaniem umowy z beneficjentem konkursu? To, jak zaznacza Anna Ostapczuk, wygląda bardzo różnie – zdarzają się specyficzne sytuacje, np. w trakcie konkursu zmienia się wielkość przedsiębiorstwa i trzeba zweryfikować poziom pomocy publicznej, której można mu udzielić. Wówczas etap podpisywania umowy może potrwać nawet kilka miesięcy. Z reguły jednak idzie to dosyć sprawnie. 

Świat nie zawsze ucieka

Przedsiębiorcy też w różny sposób podchodzą do tych opóźnień. Ci, którzy działają w mniej konkurencyjnych branżach, a zwłaszcza nie tak „błyskawicznych” jak informatyczna, nie martwią się poślizgami. 

– Mimo że postęp technologiczny jest bardzo szybki, to w naszym przypadku wygląda to inaczej niż w branży IT, gdzie liczą się czasem dni i godziny – mówi Lidia Kowalska, wiceprezes firmy SKB Drive Tech prowadzącej projekt „Opracowanie modułowej innowacyjnej osi napędowej wykorzystującej silniki elektryczne w kołach jezdnych”. Polega on na zaprojektowaniu i wykonaniu elektrycznej osi napędowej do autobusów miejskich z silnikami umieszczonymi w piastach kół. 

SKB Drive Tech pozyskała nań dofinansowanie za drugim podejściem – najpierw składała wniosek w lutym, a potem w lipcu 2016 r. Pozytywna decyzja wydana została zeszłej jesieni. – Świat nam przez ten czas nie uciekł – mówi wiceprezes Kowalska. – Oczywiście im szybciej zaczniemy, tym lepiej, ale przesunięcia dwu- czy trzymiesięczne nie stanowią problemu. 

Inna sprawa, na którą zwraca uwagę, to fakt, że programy z obecnej perspektywy finansowej w ogóle wystartowały w Polsce później niż powinny. Jej zdaniem spowodowało to odczuwalną dla firm lukę w możliwościach pozyskiwania dotacji na badania i rozwój. 

Projekt, który SKB Drive Tech współfinansuje w ramach „szybkiej ścieżki”, jest kontynuacją jej wcześniejszych badań – już w 2013 r. postawiła w swojej strategii rozwoju na napędy elektryczne i wtedy, jeszcze za pieniądze z poprzedniej perspektywy unijnej, zaczęła nad nimi prace. Jej obecny projekt badawczy wart jest ponad 3,5 mln zł, a jego dofinansowanie – 2,4 mln zł. 

Jak podkreśla kierujący nim Marcin Łaszek, zaprojektowanie układu mechaniki, dobranie lub wykonanie silnika elektrycznego oraz układu sterowania do osi napędowej to zadanie bardzo skomplikowane. Ponieważ nie ma tu centralnego silnika, układ sterowania musi odwzorować działanie mechanizmu różnicowego, który w tradycyjnych modelach reguluje prędkość obu kół podczas jazdy na zakręcie. 

Rozwiązania tego typu stosuje się zaledwie od kilku lat i wciąż są niedoskonałe. Na razie oferują je tylko dwie firmy na świecie. Jednocześnie jest to rynek bardzo perspektywiczny. Tym, co odróżnia go od branży, w której działa IndoorNavi,  jest też fakt, że trudniej jest nań wejść nowym przedsiębiorstwom – niewiele z nich ma wystarczające know-how i doświadczenie. 

Kolejne podejścia

W wielu wypadkach realizację innowacyjnego projektu odsuwa w czasie nie tyle przeciągająca się ocena wniosków, ile to, że nie od razu zdobywa on finansowanie. 

– Uczestniczyliśmy w trzech naborach w ramach „szybkiej ścieżki”: w pierwszym projekt został odrzucony na etapie oceny merytorycznej, za drugim razem na etapie panelu ekspertów, dopiero za trzecim udało nam się uzyskać wystarczającą liczbę punktów – opowiada Wojciech Radomski, prezes spółki StethoMe.com. 

W sumie wszystko to zajęło jakiś rok, choć sama ocena aplikacji przebiegała sprawnie, podobnie jak i podpisanie umowy przy trzecim podejściu. 

Projekt StethoMe.com jest częścią większej całości. Produkt, nad którym firma pracuje, to elektroniczny stetoskop przeznaczony dla rodziców, dzięki któremu będą mogli samodzielnie zbadać dziecko w domu. Tutaj kluczową rzeczą, oprócz jakości sprzętu, jest oprogramowanie – algorytmy, dzięki którym urządzenie przeanalizuje pozyskany materiał i wychwyci dźwięki mogące sygnalizować daną chorobę. To właśnie na tę informatyczną część spółka pozyskała dofinansowanie w wysokości ok. 6,5 mln zł (wartość projektu to 9,1 mln zł). 

Przy pisaniu wniosku korzystała z usług firm doradczych. Zdaniem prezesa Radomskiego przygotowanie go we własnym zakresie byłoby dla małego przedsiębiorstwa bardzo trudne. Co sprawiało największe problemy? Dwa wymogi: aby wnioskodawca przedstawił wieloletnie prognozy (trzeba przewidzieć, co się wydarzy za pięć lat w sytuacji, gdy na projekt nie wydało się jeszcze ani złotówki) oraz zespół, który ma realizować zgłoszone przedsięwzięcie. 

– Należy wykazać, że ten zespół już jest, a przecież jako firma nie możemy zatrudnić ludzi w momencie, gdy nie ma na to budżetu – tłumaczy Radomski, który zarazem nie ma żadnych zastrzeżeń merytorycznych, jeśli chodzi o oceny dokonywane przez ekspertów NCBR. Były bardzo profesjonalne. 

Po decyzji – dobra współpraca

Wszyscy przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy przy okazji tego artykułu, chwalili dobrą współpracę i komunikację na linii firma–NCBR na etapie realizacji projektu. „Opiekunowie” czuwający z ramienia Centrum nad merytoryczną i finansową stroną przedsięwzięcia są często w stałym kontakcie z beneficjentami. – Dzwonimy praktycznie z każdym drobiazgiem, wszystko jest na bieżąco wyjaśniane, konsultowane – mówi Lidia Kowalska. 

A Anna Ostapczuk z NCBR dodaje: – Jeśli projekt nie idzie zgodnie z planem, są jakieś trudności, trzeba nas o tym szybko poinformować. W takiej sytuacji spróbujemy razem znaleźć rozwiązanie. 

Rzecz bowiem w tym, że prace badawczo-rozwojowe są z natury obarczone dużym ryzykiem. Jeśli więc beneficjent zaplanował np. realizację projektu rozłożoną na kilka etapów i już w pierwszym z nich nie udaje się osiągnąć celów – to im prędzej się na to zareaguje, tym większe jest pole manewru. Czasem można wtedy projekt przeformułować i go uratować. A czasami trzeba go zamknąć. Lecz nawet jeśli będzie to konieczne – lepiej zrobić to jak najszybciej, gdyż pozwoli to wszystkim stronom ograniczyć straty. 

Czy obecna formuła „szybkiej ścieżki” się sprawdza? Sądząc z opinii firm, które z tego programu korzystają, odpowiedź – mimo krytycznych uwag – brzmi: tak. 

Nawet te przedsiębiorstwa, dla których związane z nią opóźnienia są najbardziej bolesne, oraz te, które uskarżają się na trudne do spełnienia warunki, podkreślają, że nie ma tak naprawdę innego, równie atrakcyjnego źródła dotacji pozwalającego sfinansować do 80 proc. kosztów bardzo ryzykownych, innowacyjnych projektów. Ten atut w dużym stopniu rekompensuje niedogodności. Warto oczywiście upraszczać procedury, by poślizgi się nie zdarzały, ale trzeba pamiętać, że są one, oby jak najniższą, ceną popularności. 


Ostra selekcja

W pierwszym tegorocznym konkursie w ramach „szybkiej ścieżki” (i jak dotąd jedynym rozstrzygniętym – 30 czerwca) na 24 złożone wnioski połowa uzyskała dofinansowanie. W poprzednich konkursach odsetek zakwalifikowanych nie przekraczał kilkunastu procent. 


Od 300 tys. zł do 20 mln euro

Dofinansowanie, jakie można uzyskać w konkursach „szybkiej ścieżki” skierowanych do MSP:

- duże projekty: minimum 2 mln zł  (5 mln dla firm z woj. mazowieckiego), maksimum 20 mln euro (lub 15 mln, zależnie od typu projektu);

- duże projekty z certyfikatem  „Seal of Excellence”: teoretycznie nie ma ograniczeń; 

- małe projekty: od 300 tys.  do 1,5 mln zł. 

My Company Polska wydanie 9/2017 (24)

Więcej możesz przeczytać w 9/2017 (24) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie