Korona spadła z hukiem
fot. East Newsz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2020 (56)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
To wstyd i hańba. Jak można zostawić przedsiębiorców w takim kanale? 13 lat budowałam firmę, płaciłam podatki, ZUS. Przyszła epidemia i rząd powiedział brutalnie: „radź sobie sama”. Bo to, co proponuje firmom, to nie tarcza, ale gwóźdź do trumny – burzy się Justyna Sypka, właścicielka sieci restauracji Amrit Oriental Food. Przed lockdownem miała osiem restauracji w świetnych lokalizacjach (m.in. w warszawskich galeriach handlowych Arkadia i Wileńska), zatrudniała łącznie 100 osób, osiągając ok. 25 mln zł rocznego obrotu. Jeszcze w lutym miesięczne przychody sięgnęły 2 mln zł, a właścicielka szukała kolejnych pracowników do rosnącego biznesu. Ale wtedy pandemia była tylko słowem znanym z filmów science fiction i publikacji naukowych. Dziś, gdy koronawirus na długie tygodnie zamknął ludzi w domach, obroty Amrit Oriental Foods spadły o 83 proc., a zamówienia pod drzwi z trzech działających jeszcze restauracji ledwo pokrywają podstawowe koszty (ale bez czynszów i wynagrodzeń). Dlatego właścicielka sieci musiała zwolnić ponad połowę swojej kadry, a w najbliższych dniach czekają ją kolejne trudne rozmowy z pracownikami i wynajmującymi lokale.
Sypka nie jest w swoich lękach odosobniona, bo takich firm, których biznes z dnia na dzień stanął dęba i które boją się o przyszłość, jest w Polsce bardzo dużo. Czy polskie firmy przejdą przez pandemię koronawirusa obronną ręką?
Jest jak na wojnie
W Polsce pierwszy potwierdzony przypadek zarażenia koronawirusem odnotowano 4 marca. Już tydzień później rząd zdecydował o zamknięciu szkół i uczelni, a od połowy marca stopniowo zamykane były sklepy, hotele, kina, teatry, bary i restauracje. Odwołano wszystkie większe imprezy. Nie latają samoloty (poza wyjątkami), nie jeżdżą pociągi. Nie wolno nawet krótkoterminowo wynajmować mieszkań, chyba że na kwarantannę. Artur Kazienko, prezes Kazar Group, przyrównuje tę sytuację do prowadzenia biznesu w okresie przygotowań do działań wojennych.
– Ludność gromadzi zapasy i chowa się w domach przed nadchodzącym zagrożeniem – mówi Kazienko, właściciel marki obuwniczej z 30-letnią historią. Obecnie jego firma posiada kilkadziesiąt salonów sprzedaży w całym kraju i jest obecna za granicą. Niestety, jej główny kanał dystrybucji, jakim są sklepy, od połowy marca nie działa. Wprawdzie firma sprzedaje także w sieci, ale uwięzieni w domach Polacy nie są skorzy wydawać pieniędzy na buty i torebki. Potwierdzają to ostatnie dane z kart płatniczych Banku Millennium za I kwartał 2020 r., gdzie wydatki na hotele, rozrywkę, podróże i modę zmalały o ponad 90 proc.
– Mamy drastyczny spadek obrotów do poziomu 10 proc. przychodów w porównywalnym okresie. W marcu ruszyła lawina anulacji i zmian terminów dla części rezerwacji. Zmusiło nas to do redukcji załogi o 50 proc. i wysłania pozostałych na urlopy – opowiada Ryszard Skotniczny, wiceprezes Fundacji Hoteli Historycznych i właściciel obiektu hotelowego Dwór Kombornia niedaleko Krosna. Przed kryzysem zatrudniał pół setki osób. Dziś tnie wydatki, gdzie się da i myśli o alternatywnych sposobach na zarobek.
O krytycznej sytuacji w branży turystycznej mówi też Karolina Sochaj, dyrektorka Hotelu Dębowy w Sudetach: – Dla naszego hotelu to prawdziwe trzęsienie ziemi. Najpierw musieliśmy zamknąć restaurację, a kilka dni później zawiesić działalność całego hotelu. Ale nie poddajemy się, choć sytuacja niesieciowych, rodzinnych obiektów, które w ostatnim czasie poczyniły szereg inwestycji, jest szczególnie trudna.
„Nagotowane” na pół roku
Założona przez aktora Marka Kondrata firma Kondrat Wina Wybrane też przeżywa trudne chwile – musiała zamknąć dwa Wine Bary, sprzedaż do hoteli i restauracji spadła do zera, nie ma zamówień B2B, nie działają kursy w ramach Warsztatu Wina i projekt podróżniczy Misja Wino. Sytuację pogarsza słaby kurs złotego w stosunku do euro, co mocno obniża marże ze sprzedaży. Mimo to, jak zapowiada Anna Sułek, współwłaścicielka i dyrektor zarządzająca Kondrat Wina Wybrane, firma zrobi wszystko, aby utrzymać miejsca pracy (zatrudnia ok. 40 osób), dlatego wstrzymała zaplanowane na ten rok inwestycje.
– Mamy superekipę, którą budowaliśmy przez wiele lat. To nasz największy kapitał – twierdzi. Choć sytuacja hotelarzy i restauratorów wygląda kiepsko, według Artura Kazienki, w handlu, szczególnie w branży modowej, jest znacznie gorzej.
– Restauracje kupują produkty na dzień lub dwa do przodu po to, aby przygotować dania na wynos. My sprzedawać nie możemy, a na dokładkę „nagotowaliśmy” na pół roku do przodu. Nasze magazyny są pełne towarów, które miały być sprzedawane w sezonie wiosna/lato. Rozpoczęliśmy już produkcje kolekcji jesień/zima, a część towarów została już wyprodukowana. Zapasy magazynowe to dzisiaj wielkie wyzwanie, które wpływa najbardziej na naszą płynność finansową – klaruje Kazienko.
Paraliż dopadł też firmy transportowe (przewóz ludzi stanął w miejscu) i eventowe, którym odwołano wszystkie imprezy. W tej ostatniej branży działa Loungetime, wypożyczalnia mebli i akcesoriów.
– Wszystko stanęło w miejscu, kompletny brak zamówień i zakontraktowanych zleceń na kolejne miesiące. Musieliśmy ograniczyć wszystkie koszty stałe, renegocjując dotychczasowe umowy z dostawcami usług, w tym wynajmu lokali, leasingu. Pracownicy chwilowo są na urlopach i czekają na rozwój wydarzeń – opowiada z przejęciem Tomasz Powroźnik, współwłaściciel wypożyczalni Loungetime. A Katarzyna Delakowicz, partner zarządzający w Delpol Event Production, dodaje: – Jednego dnia wygrywasz przetarg na event i świętujesz, a dwa dni później dowiadujesz się, że światowa gospodarka gwałtownie się zatrzymała i jesteś w punkcie wyjścia. Tego się nie da przewidzieć, a tym bardziej sensownie skomentować.
Plusy dodatnie
Rynek nie znosi próżni i tam gdzie pojawiają się wykluczenia i przestoje, korzystają inni. Dziś do tych, którzy na lockdownie spijają śmietankę, należą branże: e-commerce, IT, kurierska i spożywcza. Frisco.pl sprzedaje tyle w tydzień, co wcześniej w miesiąc. Wzrosty mają też jego konkurenci – Szopi.pl i Tesco.pl.
– Ostatnio sklepy z FMCG i tzw. e-grocery miały tak dużo zamówień, że poprosiły nas o zaprzestanie działań promocyjnych z uwagi na natłok zamówień. Ale i bez tego mamy wzrosty już na poziomie kilkudziesięciu procent – deklaruje Jan Sikora, właściciel Planet Plus, platformy marketingowej zwracającej część wydanych za jej pośrednictwem pieniędzy na zakupy online.
O obroty nie martwią się też kurierzy. – Wprawdzie w pierwszym tygodniu „zamknięcia” odnotowaliśmy niewielki spadek ruchu i zamówień, ale kolejne dni przyniosły już wzrosty o jakieś 10 proc. w stosunku do naszej normalnej, organicznej dynamiki – opowiada Wojciech Kliber, wiceprezes Sendit, platformy internetowej do nadawania przesyłek kurierskich.
Sendit nie tylko nie zamierza zwalniać ludzi, ale w obecnej sytuacji upatruje wręcz szansę na trwałą zmianę nawyków konsumenckich. Nie oznacza to, że właściciele biznesów e-commerce nie martwią się o przyszłość.
Przetrwają zaadaptowani
Na szczęście polscy przedsiębiorcy, choć nagle zatrzymani w biegu, nie poddają się tak łatwo. W Kondrat Wina Wybrane Anna Sułek intensywnie myśli o przerzuceniu się z warsztatów stacjonarnych na webinaria. – Myśleliśmy kiedyś o kursach
online, ale zawsze było mnóstwo innych projektów, więc je odkładaliśmy. Edukacja zawsze była dla nas jedną z kluczowych form komunikacji z klientem, dlatego przyspieszyliśmy prace nad jej przeniesieniem do internetu – uważa.
W Versum, firmie która dostarcza salonom urody software i zarabia na rezerwacjach wizyt, główkują jak pomóc zamkniętym salonom przetrwać najtrudniejsze chwile. Dlatego wdrożyli m.in. funkcję sprzedaży bonów online. – Pozwala to przewidzieć menedżerom beauty potencjalny przyszły ruch w salonie, a także na bieżąco generować przychody, nawet gdy salony są zamknięte. Dla wielu firm może być to jedyna opcja na przetrwanie – sądzi Sebastian Maśka, CEO Versum.
Nie brakuje też przedsiębiorców, którzy – choć działają w lockdownowych branżach, potrafią szybko się zaadaptować i jeszcze na tym skorzystać. Należy do nich Iwo Jabłoński, założyciel firmy Profesjonalna.TV. – Wychodzę z założenia, że zamiast narzekać, jak to jest źle, lepiej szybko dostosować się do nowej rzeczywistości – zapewnia Jabłoński. I twierdzi, że jest przygotowany na postępujący kryzys.
– Proponujemy firmom eventowym, aby zamiast się zwijać, zaczęły tworzyć eventy w przestrzeni wirtualnej. Gdzie jest scena, prowadzący, ale zamiast publiczności – kamery. Wręczanie nagród? Tworzymy robota, platformę z kołami, sztuczną inteligencją i „ramieniem”, który może sam wręczać statuetki – wylicza nowe pomysły producent. Dzięki tym zabiegom nie tylko nie planuje zwolnień, ale wręcz chce zatrudnić nowych pracowników. Co więcej, rozwija nowe obszary działalności, jak bezobsługowe transmisje mszy świętych i platforma do zamawiania intencji online. Klientami są parafie, które rozliczają się w formie stałego, comiesięcznego abonamentu.
Z kolei Hotel Dębowy wprowadził możliwość zamawiania dań z restauracji na wynos, umożliwia zakup specjalnych voucherów i planuje warsztaty online.
– Liczymy, że pozwoli nam to choć częściowo odrobić straty, kiedy to wszystko się skończy. Jesteśmy przekonani, że wygra ten, kto się zaadaptuje do nowej sytuacji i zapewni klientom maksimum bezpieczeństwa – twierdzi szefowa Hotelu Dębowy. I najprawdopodobniej ma rację.
---
Jakub Kukuła
założyciel cateringu dietetycznego Kukuła Healthy Food
Liczba zamówień na catering dietetyczny jest na podobnym poziomie jak wcześniej. Tracimy jednak na czymś innym – na vendingu w fitness clubach, gdzie stoi łącznie ponad 50 naszych lodówek z żywnością. Straty szacuję na ok. 200 tys. zł miesięcznie. W chwili obecnej nie planujemy zwolnień, będziemy starali się chronić załogę tak długo, jak pozwolą nam na to warunki. Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie, nie jest łatwo, pracujemy nad optymalizacją kosztów. Straciliśmy część przychodu, ale cały czas bazujemy na zamówieniach pod drzwi. Jestem przekonany, że na pewno przetrwamy okres kilku najbliższych miesięcy.
-
Rafał Abramczyk
prezes zarządu grupy hotelAG, zajmującej się kompleksowym zarządzaniem hotelami
Hotele, którymi zarządza grupa hotelAG, czyli Four Points by Sheraton Warsaw Mokotów oraz Seaside Park Kołobrzeg, zanotowały w marcu bardzo duże spadki przychodów. W obu hotelach zatrudnienie wynosi łącznie ok. 120 osób. Nikt z nas nie wie, co będzie dalej i jak długo epidemia będzie się utrzymywała, Jednak celem grupy hotelAG jest to, aby chronić miejsca pracy i pracowników. Dlatego też zarówno hotel Four Points by Sheraton w Warszawie, jak i Seaside Park w Kołobrzegu nadal działają, dając pracę oraz dalszą perspektywę zatrudnienia naszym współpracownikom. Czy przetrwamy ten kryzys? Oczywiście, jak tylko zostanie on zażegnany i granice ponownie otwarte, hotele znów będą pełne gości.
Więcej możesz przeczytać w 5/2020 (56) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.