Zegarek Rolex przestaje być symbolem statusu

Zegarek Rolex / Fot. Materiały prasowe
Zegarek Rolex / Fot. Materiały prasowe
Co w obecnych czasach zastępuje zegarek Rolex? Najprościej mówiąc: cyfrowe dobra. Konkretnie NFT, czyli non-fungible token.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Kiedy możemy pozwolić sobie, albo powinniśmy pozwolić sobie na zakup Roleksa? W przypadku drogich zegarków zasada kupowania jest od lat niezmienna: kupujemy taki zegarek, na jaki możemy sobie pozwolić z miesięcznego wynagrodzenia/zysku, a przy tym ciągle zostają nam środki na pozostałe aktywności i opłaty. Jeśli więc nasz zysk w miesiącu to 10 tys. zł, nie powinniśmy kupować zegarka Rolex Datejust 41, który kosztuje 45 tys. zł, nawet jeśli moglibyśmy na niego uzbierać czy kupić na raty. Przedsiębiorca, który generuje miesięcznie 40 tys. zł zysku, nie powinien z kolei kupować zegarka Rolex z rodizny Cosmograph Daytona, którego modele kosztują zwykle ponad 120 tys. zł. 

Powoli jednak zainteresowanie zegarkami Rolex i ogólnie drogimi zegarkami maleje. Choć ciągle kojarzą się one z dużym statusem społecznym, podobnie jak drogie luksusowe samochody, w obecnych czasach przedsiębiorcy i celebryci często chcą pokazywać swój status w inny sposób.  

Jeśli ktoś może sobie pozwolić na zakup np. tweeta za ponad 11 mln zł, albo obrazka .JPEG za ponad 60 mln dol., to właśnie taka osoba ma obecnie gigantyczny status społeczny. Bo co innego wydać pieniądze na zegarek, który mimo astronomicznej ceny ciągle ma jakieś praktyczne zastosowanie, a co innego wydać je na NFT. 

Zegarek Rolex przegrywa z NFT

Non-fungible token, czyli niezmienialny token, to cyfrowe dobro przechowywane w łańcuchu blockchain Ethereum. Jeśli coś staje się NFT, zyskuje status unikalnego - ma swojego właściciela. Dla przykładu, Jack Dorsey, współzałożyciel Twittera, sprzedał w ten sposób swojego pierwszego tweeta. Nowy właściciel, Sina Estavi, prezes firmy Bridge Oracle, zajmującej się kryptowalutami, zapłacił za niego niemal 3 mln dol. Tym samym zyskał odpowiedni certyfikat i stał się de facto... właścicielem autografu Dorseya. 

Jeśli ktoś może sobie pozwolić na wydawanie milionów dolarów na zakup elementu cyfrowej treści i kilku tysięcy pikseli, to od razu wiadomo, że pewnie stać taką osobę również na zegarek Rolex. 

Czy to oznacza, że rynek dóbr luksusowych się zmienia? W Polsce jeszcze nie, ale na świecie - zdecydowanie. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ